czwartek, 27 sierpnia 2015

Powstańcy Wielkopolscy - Kazimierz Kwieciński.

Ten post jest kolejnym z cyklu:  
Powstańcy Wielkopolscy z rodziny Falkiewiczów oraz rodzin blisko spokrewnionych - dziś prezentuję postać Kazimierza Kwiecińskiego.

Kazimierz  urodził się 19 stycznia 1900 r. w Dolsku. Ojciec Ignacy był szewcem, synem Ludwika i Franciszki z d. Wąsickiej. Matką Kazimierza była  Stanisława z d. Falkiewicz, córka Ludwika i Magdaleny Machowicz - Ludwik był dzierżawcą plebanii w Brzeziu k/Pleszewa. Ignacy i Stanisława ślub wzięli w Jaraczewie, w 1885 roku.  W Dolsku, lub okolicach mieszkała Marianna Weichman z d. Falkiewicz, rodzona siostra Stanisławy. Rodziny utrzymywały ze sobą kontakt. Młodość Kazimierza przypada na burzliwe lata I wojny św.  Pomimo wielu przeciwności, udało mu się, zdobyć zawód piekarza.  Kazimierz wziął udział w Powstaniu Wielkopolskim, dołączając do ochotników z Dolska. Po zakończeniu Powstania, w latach 1919-1920, bronił niepodległości Polski na wschodzie, stojąc na straży granicy wschodniej. W czasie służby wojskowej otrzymał stopień kaprala. W 1929 Kazimierz zawarł związek małżeński z Heleną Rubach. Z tego związku narodziły się dzieci: Ignacy,  Teresa i Roman.
Kazimierz Kwieciński za swą walkę odznaczony został Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski i Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym - zmarł w Pecnej w 1981 roku. Pochowano go na cmentarzu  w Mosinie. 

poniedziałek, 20 lipca 2015

Maciej i Tekla, kolejne dzieci Jana Falkiewicza "Od którego wszystko sie zaczęło".

We wcześniejszych postach o Janie Od którego się wszystko zaczęło (najstarszy odnaleziony przeze mnie przodek z linii Falkiewiczów) - pisałem m.in.:

Jan urodził się ok. 1780 roku. Wyuczył się na kowala i w 1801 roku w Lenartowicach (k/Pleszewa) ożenił się z młynarką Brygittą Wróblewską. W późniejszych źródłach występuje już jako młynarz, właściciel młyna Przepadło, w majątku Lenartowice. Miał dwóch synów: Ludwika (linia Ludwika LL) oraz Józefa (linia Józefa LJ).

Ostatnio, udało mi się znaleźć, jeszcze dwoje dzieci Jana i Brygitty: Macieja i Teklę.
Maciej urodził się ok. 1810 roku we wsi Dzierzbin (informacja z aktu zgonu Macieja).
Był księdzem  m.in. proboszczem we wsi Młodojew (obecnie Młodojewo k/Słupca) oraz dziekanem słupeckim. Zmarł 1 stycznia 1865 roku w Młodojewie. 


Fragment aktu zgonu Macieja, z roku 1865.


Pieczęć jaką pieczętował się ks. Maciej Falkiewicz jako dziekan słupecki oraz jego podpis.


Następnym odnalezionym dzieckiem Jana i Brygitty jest Tekla Owocka z d. Falkiewicz. Urodziła się około 1822 roku w wsi Dzierzbin (podobnie jak Maciej). W roku 1832 w Lenartowicach wzięła  ślub z Wincentym Owockim. Wincenty był młynarzem, być może właścicielem młyna Wróbel. Młyn Wróbel podobnie jak młyn Przepadło leżał nad tą sama rzeczką, zwaną Nerem (kiedyś Strugą, czasami błędnie Rokułową) w niedalekiej odległości od Brzezia. Udało mi się odnaleźć tylko jedno dziecko Wincentego i Tekli - Władysławę, urodzona około 1851 roku. W roku 1875 wyszła za mąż za Józefa Szulca. Ślub odbył się w Młodojewie.

Miejsce urodzenia dzieci świadczy zazwyczaj o miejscu zamieszkania ich rodziców. W tym przypadku mamy pewną niejasność. W dokumentach występują nazwy Dzierzbin i Przepadłe k/ Lenartowic. I tak: Maciej 1810 (z aktu zgonu) - Dzierzbin, Ludwik 1812 (z aktu zgonu) m. Przepadłe, Józef 1819 (z aktu ślubu) miejsce nieznane, Tekla  1822 (z aktu zgonu) - Dzierzbin. Z tego "przekładańca" miejsc i dat, niestety nic nie wynika. Myślę, że powodem tego są błędy w metrykach (szczególnie w aktach zgonu) odnośnie wieku zmarłych i ich miejsca urodzenia. Dlatego na tym etapie trudno jednoznacznie wykazać w jakich latach Jan i Brygitta mieszkali w Dzierzbnie (Dzierzbinie - nazwa z metryk) a jakich w młynie Przepadło. 

I jak pisałem już wcześniej na tym blogu .....mam nadzieję, że gdzieś jeszcze są dokumenty, które rzucą nam trochę więcej światła ....... Oczywiście jeśli tak się stanie nie omieszkam o tym poinformować na łamach bloga.




sobota, 13 czerwca 2015

Powstanie Wielkopolskie - Edward Falkiewicz, 27 grudnia 1918 r.

Powstańcze losy Edwarda Falkiewicza skrywa jeszcze mrok historii. Niestety wspomnienia potomków Edwarda są bardzo skromne i w sumie sprowadzić je można tylko do lakonicznego stwierdzenia .... brał udział w Powstaniu. Być może informacje na ten temat zawiera jakiś ocalały  życiorys Edwarda - kiedyś pisano i składano je dość często np. przy przyjęciu do pracy. Oczywiście muszę tylko do takiego życiorysu dotrzeć. Być może owocne okażą się czyjeś opublikowane wspomnienia,  w których wspomniany będzie Edward Falkiewicz.
Poniżej prezentuję właśnie jedno z takich wspomnień, które publikowane było m.in. w Głosie Wielkopolskim. Opublikowane wspomnienie  jest niewielkim fragmentem wspomnień Stanisława Podeszwy o Powstaniu Wielkopolskim.  Mnie udało się dotrzeć do całych wspomnień, które spisane (lub przepisane) zostało w roku 1968 na konkurs Głosu Wielkopolskiego i organizacji ZBOWiD z okazji 50 rocznicy Powstania Wielkopolskiego.
Autorem (osobą spisującą) wspomnienia był ktoś, kto podpisał się kryptonimem "ZORZA".
We wspomnieniach tych dwukrotnie wymieniony jest Edward Falkiewicz. Raz jako zastępowy i druh skautów im. Leszka Białego, drugi raz jako ten, który 27 grudnia 1918 roku na Starym Rynku w Poznaniu pod figurą św. Jana nawoływał "Polacy po broń!" W tym drugim przypadku pomylono imię - być może osoba przepisująca  wspomnienia (rękopis) popełniła błąd lub źle odczytała skrót Ed. Nie ma jednak żadnej wątpliwości, że Stanisław Podeszwa wspomina kolegę swego i druha - właśnie Edwarda Falkiewicza. Stanisław i Edward należeli do tej samej drużyna skautów, później dołączył do niej także brat Edwarda, Czesław. Edward, wraz z rodzicami, w tym czasie, mieszkał bardzo blisko Starego Rynku, na skrzyżowaniu Kwiatowej i Półwiejskiej.

Strona tytułowa maszynopisu.

Stanisław Podeszwa 
Dnia 27 grudnia po południu o godzinie szesnastej jechałem tramwajem z Wildy do miasta. Przy aptece wildeckiej podjechał na koniu do tramwaju mój kolega szkolny Piechowiak czy Piechocki, i wołał do mnie: "Jadę po karabin, bo w mieście się biją". Gdy tramwaj wjechał na Stary Rynek, zauważyłem pod pomnikiem św. Jana mego druha, harcerza Edmunda (powinno być Edwarda) Falkiewicza, który wołał: "Polacy po broń!" Przywitawszy się ze mną, kazał mi poczekać, aż będzie 10 osób i tych polecił mi zaprowadzić do fortu za Groblą. W forcie tym były koszary kompanii bezpieczeństwa. Zgłosiłem się z ludźmi u druha Jana Przybeckiego, który pełnił tam funkcję feldfebla. Podzielił nas na oddzielne grupy umundurowanych i cywilów. Umundurowanym przydzielił broń długą i po 20 naboi. Zestawił z tych ludzi kompanię w sile 80 - 90 chłopa. Mnie przydzielił pierwszy pluton. Otrzymaliśmy taką instrukcję: idziemy do miasta jako 4. Kompania Bezpieczeństwa pod moim dowództwem. Zachować spokój i karność. Być na wszystko gotowym, 5 naboi do magazynku. Rozmawiać po niemiecku, aby zmylić czujność Niemców. Gdy nasze czoło znajdowało się przy budynku dyrekcji Poczty, otrzymaliśmy silny ogień z okien na strychu. Strzelał kulomiot i karabiny. Ponieważ dowódcy kompanii z przodu nie było, więc wydałem rozkaz: "W prawo zwrot, ognia", a następnie: "Kryć się". Teraz miałem sposobność rozejrzeć się. Zauważyłem dwie czapki, jeden karabin oraz trzech ludzi leżących na chodniku i jezdni. Czy byli ranni lub zabici, nie wiem. Zauważyłem również, że moje dłonie krwawią dość silnie. Wydobyłem więc bandaże. Przy bandażowaniu rąk zauważyłem, że mam śrut. Pewien cywil zaprosił mnie do swego mieszkania dla obandażowania. Powyjmował mi śrut i opatrzył rany, był to bowiem lekarz. Po wypiciu herbaty i krótkiej rozmowie wracałem do kompanii, niestety jej nie odnalazłem. Udałem się w dół ul. Święty Marcin (obecnie Czerwonej Armii) jako luzak. Mogło być około godziny siódmej wieczorem, gdy usłyszałem od pl. Wolności strzelaninę. Od biegnącego chłopca dowiedziałem się, że to atak na policję. Udałem się w tym kierunku, ogień właśnie ustał, z bram wychodziło mrowie ludzi, wojskowych i cywilów. Uzbrojenie cywilów było różne: karabiny, ręczne granaty, drągi, łomy żelazne, siekiery. Było też dużo kobiet i wyrostków, rwących się do walki i robiących dużo zamieszania. Wkoło pl. Wolności zrobił się taki tłok, że gdyby teraz znowu Niemcy otworzyli ogień, byłoby dużo trupów. Po pewnym czasie puszczono wieść, że idą saperzy. Zorganizowano w pośpiechu oddział uzbrojonych i pobiegliśmy do pl. Świętokrzyskiego (obecnie pl. Wiosny Ludów). Okazało się jednak, że kilka strzałów padło z wieży kościoła ewangelickiego i saperów nie zauważono. Patrolowaliśmy więc ul. św. Marcin, Piekary, Ogrodową, Rycerską (obecnie Ratajczaka).

Fragment ze spisem zastępowych i druhów drużyny im. Leszka Białego.



Osoby mogące przybliżyć postać Stanisława Podeszwy i losy Edwarda w czasie Powstania, bardzo proszę o kontakt.


tagi: Falkiewicz, Powstanie Wielkopolskie, Podeszwa, Paczkowski, Czajka, Wilda, Walkowiak, Luleczka


wtorek, 7 kwietnia 2015

I wojna światowa w pamięci potomków Edwarda Falkiewicza - LL

Edward Falkiewicz był synem Stefana i Leokadii z d. Eichinger. Tak jak pisałem we wcześniejszym poście Edward urodził się w Śremie 11 października 1897 roku. Zanim jednak zajmiemy się poznańskimi losami Edwarda, wróćmy na chwilę do czasów gdy rodzina mieszkała w Książu Wielkopolskim przy dzisiejszej ulicy Jana Pawła II (dawna Świerczewskiego, przed wojną - Śremska). Pomoc w prowadzeniu  rodzinnej piekarni (m.in. rozwożenie chleba i bułek) uniemożliwia młodemu Edwardowi ukończenie gimnazjum. Najstarszy syn pomaga w prowadzeniu rodzinnego interesu - tak jest do ok. 1913 roku kiedy to rodzina Falkiewiczów przenosi się do Poznania. Zamieszkuje w mieszkaniu znajdującym się na II piętrze w kamienicy przy ulicy Kwiatowej - narożnik Półwiejskiej.

W styczniu 1913 roku, Edward rozpoczął naukę zawodu drukarza w Zakładzie Ludwika Kapeli. Wybucha I wojna światowa - Edward uczy się zawodu i pracuje w tym zakładzie do października 1916. Wtedy to powołano go do wojska pruskiego i po krótkim szkoleniu wysłano na front. Były to tragiczne czasy dla Polaków, gdyż wcielani do różnych zaborczych armii musieli walczyć między sobą. 


Edward Falkiewicz ok. 1917 r.


Zawierucha wojenna rzuca go do Grecji i Macedonii, gdzie młody Edward choruje na malarię. Szczęśliwie udało mu się zwalczyć chorobę - po wyjściu ze szpitala trafia na front zachodni do Francji, gdzie m.in. bierze udział w najkrwawszej i największej bitwie frontu zachodniego, pod Verde. Bitwa ta była tym tragiczniejsza, że dowództwo niemieckie zdecydowało się na atak nie licząc się ze stratami własnymi uznając, że nawet jeśli zginie kilkakrotnie więcej Niemców (w tym też Polaków wcielonych do armii) niż Francuzów, straty te są w stanie pokryć, ponieważ rodziny niemieckie były zdecydowanie liczniejsze od Francuskich. Śmierć własnych żołnierzy była więc wkalkulowana w atak na tą twierdzę. W czasie działań wojennych odłamek po bombie odcina plecak z ramion Edwarda, który zostaje ranny i trafia do szpitala bez dokumentów. Plecak wraz z dokumentami odnaleziono później na polu walki i tym samym uznano Edwarda Falkiewicza za zmarłego. Taka informacja dotarła do rodziców Edwarda - zrozpaczeni rodzice zamówili nawet mszę w intencji tragicznie zmarłego syna. Niespodziewanie dla wszystkich Edward powraca do domu. Przebywał w tym czasie na urlopie po leczeniu szpitalnym. Radość z powrotu syna była ogromna -  ojciec Edwarda Stefan, zdążył w tym czasie dorobić się sporego majątku na handlu i postarał się by jego syn nie musiał już wracać na front.  Dzięki jego staraniom Edward zostaje umieszczony w  szpitalu w Kościanie i po okresie leczenia uznany za niezdolnego do dalszej służby wojskowej. We wrześniu 1918 Edward wraca do pracy w zakładzie Ludwika Kapeli. Tu zastaje go koniec wojny i wybuch Powstanie Wielkopolskiego w którym Edward bierze udział ale to już inna historia.

Edward Falkiewicz (z prawej) ok. 1917 r.








niedziela, 11 stycznia 2015

Powstańcy Wielkopolscy - Marceli Falkiewicz LL.

Ten post jest pierwszym z cyklu:  
Powstańcy Wielkopolscy z rodziny Falkiewiczów oraz rodzin blisko spokrewnionych - dziś prezentuję postać Marcelego Falkiewicza. Marceli urodził się  11 grudnia 1883 roku w Jaraczewie. Był synem Jana Falkiewicza i Pelagii z d. Szawelskiej. Jego dziadkami byli: Ludwik Falkiewicz i Magdalena z d. Machowicz, dzierżawcy plebanii w Brzeziu k/Pleszewa (opisani już na tym blogu) oraz Marceli Szawelski i Rozalia Spendowska vel Spędowska (w dokumentach metrykalnych z połowy XIX wieku rodzina ta wymieniana jest jako mieszczanie z Jaraczewa).


Marceli Falkiewicz brał czynny udział w Powstaniu Wielkopolskim  w okresie od 27.12.1918 r. do dnia 20.02.1919 r. 
Swój udział rozpoczął w  dniu 28.12.1918 r. kiedy to wstąpił, jako ochotnik, do tworzącej się Rady Ludowej w miejscowości Jaraczewo w powiecie Jarocińskim. Organizatorami Rady Ludowej byli: ksiądz Antoni Nowak i por. Bogdan Trzebiński. Marcel brał udział m.in przy rozbrajaniu niemieckich kolonistów w Jaraczewie i na terenie powiatu Jarocińskiego. Oddziałem dowodził st. sierżant Stefana Libera. Brał również udział w przewożeniu broni z garnizonu Jarocińskiego do miejscowości Jaraczewo, skąd broń ta została przekazywana i dostarczana Powstańcom. Po objęciu odcinka i terenu Jarocińskiego przez Wojsko Polskie, Marceli Falkiewicz został w dniu 18.02.1919 zwolniony z Rady Ludowej. 

Uchwałą Rady Państwa nr: 0/955 z dnia 6 grudnia 1957 roku,
Marceli Falkiewicz został odznaczony Wielkopolskim 
Krzyżem Powstańczym.

Osoby mogące przybliżyć postać Marcelego Falkiewicza (jego potomkowie lub bliższa rodzina) - proszę o kontakt.